iFlight Green Hornet to tańsza alternatywa dla dobrze wam znanego BumbleBee, pomimo tego, że jakoś zawsze ciągnęło mnie w bardziej w stronę szybkich racerów, niż cinewhoopów, to postanowiłem sprawdzić ten model, który jak można zauważyć ostatnio zyskuje mocno na popularności. 


iFlight Green Hornet

Z kuponem BGAFF10OFF taniej!


Cinewhoopy mają swoje miejsce na rynku FPV i z pewnością znajdzie się wielu amatorów tego typu konstrukcji, ale dla mnie kojarzą się one dość mocno z dronami DJI, od których dawno temu uciekłem, gdyż to prędkość i akrobacje dają mi najwięcej fun’u. Szczerze przyznaję, że na starcie jestem może troszeczkę uprzedzony, ale może dlatego, że wcześniej nie miałem żadnego “prawdziwego Cinewhoopa”?

iFlight Green Hornet vs iFlight BumbleBee

Poza oczywistą i widoczną na pierwszy rzut oka różnicą w samym kolorze, oba modele różni kilka dodatkowych aspektów szczególnie, jeśli chodzi o specyfikację i użyte komponenty.

Green Hornet i Bumblebee to oczywiście 3 calówki, zbudowane na tej samej ramie w rozmiarze 142 mm, ale jak podaje iFlight – BumbleBee jest o 15 g cięższy od swojego brata bliźniaka i waży ok. 275 g. Zważyłem swój egzemplarz i moja waga pokazuje 262 g, więc zgodziłbym się tutaj z danymi producenta.

Pozostałe różnice leżą m. in. w silnikach (1408 3600KV Xing-E vs 1507 3300KV), kamerze (EOS2 vs Ratel) i kilku innych drobiazgach. Green Hornet lata też na słabszym stacku. FC i VTX są identyczne, ale to BumbleBee posiada mocniejsze ESC 40A z BLHeli_32, a Hornet 35A z BLHeli_S (na stronie produktu jest błąd, albo zmieniono komponenty w późniejszych wersjach).

Nie taki BNF jak jak go piszą…

Jak na model, który powinien być gotowy do lotu, to sporo przy nim grzebania. Poza normalnymi rzeczami jakie ustawiamy za każdym razem pod siebie jak Rate’y czy OSD, w samej konfiguracji musiałem jeszcze zmniejszyć Motor Idle (po uzbrojeniu chciał odlecieć), wpisać Maksimum ARM Angle (Turtle Mode), dodać Acro w trybach lotu (ustawiony tylko Angle Mode) oraz ustawić dodatkowy Power Level 500 mW w VTX Tables, bo choć producent pisze, że ten nadajnik taką moc obsługuje, to uniemożliwił nam jej wybranie.

Przy okazji sprawdziłem moc nadajnika i według tego co pokazywał Immersion Power Meter 2 nawet na najwyższych ustawieniach (500mW) VTX daje jakieś 350-380 mW.  Może być to też wina pigtaila, ale nie chciałem już rozbierać całego quada, żeby dostać się do nadajnika.

Co jest dla mnie małym zaskoczeniem, to fakt, że w Hornecie ESC zostało zaktualizowane do BLHeli  16.77 z firmwarem JESC! Dron posiada też własny tune, włączony bi-directional D-SHOT, a filtrowanie zostało zmniejszone do granicy, która w BF oznaczona jest jako bezpieczna. 

Ogólne wrażenia

Już po otwarciu pudełka sam Green Hornet prezentuje się naprawdę świetnie, miły dla oka kolor (dużo żywszy niż na zdjęciach), wysoka jakość wykonania, bardzo ładne wydruki z TPU i zauważalna dbałość o detale sprawia, że ma się wrażenie, że będzie to kolejny udany model od iFlighta.

Mój egzemplarz wyposażony jest w XM+, który umieszczony został w tylnej części quada tak, aby z łatwością dostać się do przycisku bind.

Anteny odbiornika zostały mocno wypuszczone do góry, co powinno korzystnie wpływać na zasięg, ale dołączone do zestawu zbyt krótkie plastikowe rurki zmuszają nas do schowania ich z powrotem, więc choć to fajne rozwiązanie do zabezpieczenia anten, to podczas lotu z niego nie skorzystałem.

Na wszystkich zdjęciach produktowych model prezentowany jest też z długim lolipopem produkcji iFlight’a, ale mój przyszedł z małą anteną “stubby”. Myślałem, że z zasięgiem wideo może być kiepsko, ale tego samego dnia latałem też 5 calówką z “normalną” anteną i wideo było tak samo dobre.

Jak to w cinewhoopach bywa dostęp do portu USB jest mocno ograniczony, więc w zestawie znajdziemy 90 stopniowy adapter, dzięki któremu możemy przeprowadzić konfigurację quada. Radziłbym jednak obchodzić się z nim ostrożnie, ponieważ jest to dość delikatny element, który można łatwo złamać lub co gorsza wyrwać gniazdo w FC.

Nie pomaga przy tym dość ciasne spasowanie portu i adaptera, więc przy wyciąganiu trzeba się trochę namęczyć, żeby nic nie uszkodzić. Pewnie z czasem się to wyrobi, ale ja wolałem przeprowadzić całą konfigurację za jednym razem, żeby zbyt często nie wkładać i nie wyciągać tego adaptera.

Nie byłem zachwycony kamerą. EOS2 był kiedyś bardzo przyzwoitą propozycją dla whoopów, bo dzięki niewielkim rozmiarom i małej wadze nadawał się idealnie do tych konstrukcji. Minęło jednak trochę czasu, a na rynku pojawiło się znacznie więcej kamer w rozmiarze nano, więc jest w czym wybierać. Przy 3 calowym cinewhoopie, gdzie nie trzeba walczyć o każdy gram, jest kilka lepszych opcji. Jeśli miałbym latać tym modelem dłużej, to kamera na pewno została by wymieniona.

Jest też kwestia hałasu… Green Hornet po odpaleniu “krzyczy” mocniej niż 5 cali na “Full Throttle”. Zazwyczaj nie przywiązuje do tego zbyt dużej wagi, ale obok tego “wrzasku” nie da się przejść obojętnie. Jeśli chcielibyście polatać w jakimś ciekawym miejscu, które jest bardziej zatłoczone, to gwarantuję wam, że raczej każdy bez problemu szybko dowie się o waszej obecności.

Kiepski kamerzysta…

Wspomniałem wcześniej, że jestem trochę do cinewhoopów uprzedzony i faktycznie tak chyba jest. Nie jest to do końca ich wina, bo to do czego zostały stworzone robią dobrze, ale mnie po prostu takie latanie “nie kręci”, a w dodatku sam nie wiem co miałbym takim cinewhoopem nagrywać. Latam najczęściej na dużym otwartym terenie, gdzie choć głownie staram się szlifować swoje freestylowe umiejętności, to zdarzy się czasem ustawić kilka bramek. Generalnie prędkość oraz drzewa i krzaki. Czy ktoś jest zainteresowany nagraniami z takiego terenu? Pewnie niewielu, dlatego uważam, że choć pomimo kilku drobiazgów jest to model fajny, ale nie jest to model dla każdego.

Pomimo tego niezbyt ciekawego terenu starałem się spróbować swoich sił w wolnym “kinowym” lataniu. Jak to wyszło możecie osądzić sami.

Jak lata Green Hornet?

Jeśli weźmiemy pod uwagę to do czego został stworzony, to Hornet lata bardzo ładnie. Szczególnie podczas wolniejszych lotów w trybie ze stabilizacją. Ustawienia wychylenia w Angle Mode nie są zbyt duże, więc opanowanie go nie jest też trudne. Kwestia kilku pakietów i już można go dobrze wyczuć.

Nie mogłem nie pokusić się o kilka prób w Acro i choć jego stosunek mocy do wagi z góry mówił mi, że z pewnością nim nie poszaleję, to ku mojemu zdziwieniu radził sobie nie najgorzej. Kilka flipów pokazało, że pid tune jest niezły, ale idzie zauważyć niewielkie odbicia na końcu, a w czasie użycia pełnej przepustnicy na obrazie pojawiło się też sporo jello. Mój mount był akurat wydrukowany z dość miękkiego TPU, więc być może tu leży wina.

Na baterii 4S 850 mAh udało mi się uzyskać 4 min spokojnego latania, a na 4S 1300 mAh ponad 6 z tym, że później latałem już dużo pewniej i raczej nie oszczędzałem lipo, więc wynik ten z pewnością idzie poprawić.

Podsumowując ten model w dwóch zdaniach napisałbym, że Green Hornet jest fajnie wykonany, ma dobrą cenę oraz niezły tune i jedyne do czego mógłbym się przyczepić to dość leciwa już kamera i te głośne silniki, ale jeśli szukacie niedrogiego cinewhoopa, to może być on naprawdę niezłą propozycją.


iFlight Green Hornet 

Z kuponem BGAFF10OFF taniej!