Gdzieś w 2016 roku na rynku debiutowały sławne Racerstary BR2205 2300KV i 2600KV. Pierwsze lepsze, a raczej po prostu kolejne silniki jakie kupowałem, po tym jak zdecydowałem, że wydam te nie małe wtedy pieniądze (ok. 400 zł) na mój zestaw ZMR250 z CC3D i podrabianymi Emaxami. Cóż to był za przełom. Pierwsze “porządne silniki” zakupione do mojego kolejnego już wtedy drona.
Czas złożyć coś swojego, dość latania na tym biednym zestawie z Aliexpressu pomyślałem i przepełniony nadzieją kupiłem silniki kosztujące wtedy 6 czy 8 dolarów za sztukę. Haha. To było dopiero odważne posunięcie.
Sprawdź cenę
Racerstar SIC 2207
Jak się okazało nie było to nie tylko odważne, ale i mądre. Jak mogłem spodziewać się że silniki kosztujące 20-25 zł to coś dobrego. Nie wiem, ale liczyłem, że ten dron będzie znacznie lepszy niż poprzedni. Jak się okazało BR2205 były silnikami okropnie słabymi, (pomimo, że miałem wersję 2600KV) źle niewyważonymi, a do tego tak nietrwałymi, że po 3-4 kretach wał szedł po ukosie, a nie prosto co powodowało straszne oscylacje, których nie byłem się w stanie pozbyć. Po tych doświadczeniach miałem dość Racerstara. Wiedziałem, że to nic dobrego i więcej nie chce mieć z nimi do czynienia.
Jakiś czas później w moje ręce trafił inny model. Dziś już nawet nie pamiętam jaki dokładnie i zauważyłem, że to całkiem inne silniki niż te, które znałem z 2016 roku. Miały sporą moc i właściwie latając quadem z Emaxami LS, a tymi Racerstarami właściwie nie czułem żadnej różnicy. Jest postęp pomyślałem, to całkiem niezłe silniki, ale niesmak po BR2205 pozostał, więc z nimi też się pożegnałem. No i proszę kilkanaście miesięcy później znów się spotykamy.
Racerstar SIC 2207
Tym razem spotkanie nasze inne. Zamiast najtańszego możliwego kartonika mamy plastikowe pudełeczko z ładnie spakowanym silnikiem zupełnie jak w T-Motorach. No, no, no, zobaczymy dalej.
Fajna grafika w stylu moro rzuca się szybko w oczy. Nikt inny oprócz iFlighta i nie robi tego typu zdobień na silnikach. Czyżby to tylko Racerstar z nazwy, a produkcja iFlight’a? Tego nie wiem, ale po kilkudziesięciu testach różnych produktów z Chin wiem, że takie praktyki są powszechne. Zmieńmy nazwę, dajmy inne opakowanie i sprzedawajmy ten sam produkt taniej lub drożej w zależności od sytuacji.
Racerstar SIC występują w trzech opcjach z różnymi KV. 1888KV przeznaczone pod 6S, 2388KV pod 5S oraz mój model 2688KV pod 4S. Przyglądając się im mocniej znajdziemy standardowy już schemat budowy dla nowocześniejszych silników bezszczotkowych.
Pusty w środku wał (hollow shaft) oraz brak dolnej części zabezpieczającej silnik poniżej dzwonka (naked bottom) to standard w dzisiejszych czasach. Uwagę jednak zwraca bardzo mała przestrzeń między zakrzywionymi magnesami oraz uzwojeniem, które de facto wykonane jest świetnie i to z bardzo grubego przewodu. Ogólnie rzecz biorąc silniki wyglądają ciekawie, są solidnie zbudowane i mają ponadprzeciętne osiągi.
Na testy zabrałem je wraz z innym quadem na motorach T-Motor F60 Pro III 2700KV. Tak jak pisałem wcześniej bez odpowiedniego sprzętu nie jestem w stanie jednoznacznie zweryfikować informacji producenta, ale przybliżę tu trochę moje własne odczucia na ich temat.
Specjalnie kilkakrotnie zmieniałem lipo to w jednym, to w drugim quadzie i latałem nimi na zmianę, aby wyczuć tą drobną różnicę między tymi silnikami, a T-Motorami i choć naprawdę chciałem, to praktycznie żadnej różnicy nie czuję. Momentami wydawało mi się, że T-Motory są trochę mocniejsze, jeżeli lecimy na niskim throttle i szybko dodajemy “gazu” na 1-2 sekundy, ale to tylko moje subiektywne odczucie. Wy możecie tego nie poczuć w ogóle, a nawet mieć odmienne zdanie i uznać niewielką wyższość Racerstarów.
W gruncie rzeczy dla zwykłego zjadacza chleba te silniki jak wiele innych silników premium są dobrze wykonane (co powinno pozytywnie wpływać również na ich trwałość), wyglądają ciekawie, a do tego posiadają bardzo fajną moc, której nie powstydziłyby się nawet produkty T-Motora.