Jak pisałem jakiś czas temu Geelang nie jest zbyt dobrze znany w naszym dronowym świecie. Ma on na koncie już kilka modeli, ale wciąż niewielu o nim słyszało. Po raczej kiepskich doświadczeniach związanych z Geelang Anger 75X byłem ciekawy czy tym razem w przypadku nowego modelu Wasp V2 będzie lepiej?
Wasp V2 to typowy toothpick o przekątnej 100 mm, który nie waży więcej niż 36g (bez lipo). Zasilany może być z pakietów 1S lub 2S, na pokładzie znajdziemy FC AIO o nazwie Play F4 Whoop z MPU6000, dwoma UART’ami oraz wbudowanym 5A ESC.
Jest to oczywiście dron z analogowym systemem wideo, na który składa się VTX o mocy 200 mW oraz raczej przeciętna kamera GL950PRO (NTSC, 4:3, 800TVL).
Znajdziemy tu również silniki w popularnym rozmiarze 0802 14000KV oraz dwa zestawy 65mm, dwupłatowych śmigieł Gemfan.
Sprawdź aktualną cenę
Co nowego?
Niewiele, ale… Tak jak w przypadku wcześniejszej produkcji Geelang w pudełku znalazłem zapasową ramę, zapasowe canopy oraz kilka innych drobiazgów. Zestaw nie był tak obszerny jak w przypadku Geelang Anger 75X, ale też nie można powiedzieć, że był też biedny, tak jak to zazwyczaj jest w innych małych i tanich modelach.
Jeśli przyjrzymy się ramie to zauważymy, coś dziwnego. To najgrubsza rama jaką dotąd widziałem w tego typu dronach, jednak ramiona w środku są bardzo wąskie. Nie do końca oddają to zdjęcia, na żywo bardzo mocno rzuca się to w oczy.
Wydaje mi się, że można je z łatwością połamać dwoma palcami. Jestem przekonany też, że dron nie wytrzyma pierwszego lepszego zderzenia z glebą, nie mówiąc już o asfalcie. Producent dodaje co prawda zapasową ramę, ale czy po wymianie wytrzyma ona dłużej? Oczywiście nie.
Wasp V2 jest też dość słabo zaprojektowany. Cały stack opiera się na czterech śrubach, do których na górze przykręcone jest canopy, ale dostęp do górnych nakrętek jest tak utrudniony, że późniejsze złożenie tego w całość nie jest zbyt przyjemne.
Pod dronem znajdziemy swego rodzaju “klapkę”, która skrywa miejsce na odbiornik i to akurat dość fajne rozwiązanie, ale po odkręceniu obu śrub trzeba uważać bo reszta może nam się rozlecieć w części.
W mojej ocenie w większości jest to bardzo nieprzemyślana konstrukcja i widać tu ewidentnie brak doświadczenia producenta. Model jest tani, to trzeba przyznać, ale gdzieś te cięcia kosztów musiały nastąpić. Jest wykonany z gorszej jakości materiałów, canopy jest strasznie cienkie, a kamera bardzo przeciętna, więc pomimo niskiej ceny nie potrafię znaleźć tu wielu pozytywów.
Jak to lata?
Na pokładzie Betaflight 4.2 i wrzucone filtry RPM, więc ten zabieg mamy już z głowy i tak naprawdę dopóki nie zaczniemy latać nim bardziej agresywnie to wszystko jest w porządku. Schody zaczynają kiedy “chcemy trochę poszaleć”. Widać, że jest tu pewien problem, którego nie rozumiem. Przy flipach czy rollach czasami, dron zaczyna wariować. Staje bokiem na końcu manewru i przekręca się w całkiem odmiennym kierunku. Bardzo podobnie zachowywał się poprzedni Geelang Anger 75X, tylko tam efekt ten był znacznie bardziej zauważalny.
Tu jest zdecydowanie lepiej, ale i tak nie wiem jak pozbyć się tej wady. We wcześniejszym modelu próbowałem walczyć z BLHeli, timingiem silników, pidami, filtrami i kilkoma innymi rzeczami jednak to nie pomogło. W końcu się poddałem.
Jeśli chodzi o crusing, to tak jak wspominałem wcześniej tu nie ma problemu, lata też całkiem szybko. Widać, że nie brakuje mu mocy.
W zestawie dołączono uchwyt do kamery Insta360 GO, którą ten model dźwiga bez problemu, więc jeśli zależy wam na całkiem przyzwoitej jakości nagrań, to jest to jakaś opcja.
W gruncie rzeczy jednak nie polecam tego modelu. Geelang jak daje się zauważyć idzie tu raczej na ilość, a nie na jakość.
Zdecydowanie w podobnej cenie poleciłbym inne modele jak GepRC Phantom czy choćby Diatone GTB 339.