Pierwsza wersja iFlight TurboBee 120RS zagościła na moim stole jakiś miesiąc temu, a już na horyzoncie pojawił się model o tej samej nazwie z dopiskiem V2. O tym co się zmieniło oraz czy warto kupić tego mikrusa dowiecie się już za chwilę. 

Mały 120 mm toothpick wraca w kolejnej odsłonie i to szybciej niż moglibyśmy się tego spodziewać. Tym razem na testy biorę wersję słabszą, zasilaną pakietami 2S, co oczywiście znacznie wpływa na całą charakterystykę lotu, ale przyjrzymy się też zmianom jakie zaszły przy okazji premiery drugiej wersji.

Na początek sprawdźmy najważniejsze elementy specyfikacji:

Co znajdziemy w środku iFlight Turbobee 120RS V2?

  • Kontroler lotu z procesorem F4 iFlight SucceX Micro (2S-4S)
  • SucceX Micro 12 A ESC z BLHeli_S i DShot600
  • SucceX Micro VTX 25-200 mW (Tramp)
  • Kamera Caddx Turbo EOS2
  • Najlżejsze bezszczotkowe silniki (1103/1104 w zależności od wersji) na rynku z podwójnymi łożyskami kulkowymi
  • 2 płatowe śmigła HQProp 65mm
  • Dolny pokład o grubości 3 mm z włókna węglowego
  • Górny pokład wykonany z TPU (guma)

Specyfikacja przypominająca bardziej klasycznego whoopa, nic bardziej zaskakującego, a raczej standard w dzisiejszych czasach, więc nad nie nią nie będę się rozwodził.

Jakie zmiany w iFlight 120RS V2?

Zmiany w nowszym modelu 120RS dotyczą głównie wyglądu, co idzie zauważyć już na pierwszy rzut oka.  Zrezygnowano z węglowego pokładu na górze i zastąpiono go wydrukowanym z TPU tzw. “canopy”, czyli w wolnym tłumaczeniu osłoną czy obudową. Przybyło w ten sposób w ok. 2-4 gram do ogólnej wagi modelu (58g), ale elektronika i kamera nie jest już tak wyeksponowana i narażona na uszkodzenia. Dodatkowo ta obudowa pozwala też na używanie “turtle mode”.

120RS można obecnie kupić w dwóch wersjach. Niebieskiej (przeznaczonej pod 4S) oraz testowanej dziś Czerwonej (przeznaczonej pod 2S). Nie posiadam wersji 4S v2, dlatego ciężko jest o niej coś napisać, a w tym akapicie nie mogę porównywać specyfikacji czy charakterystyki lotu tych bądź, co bądź, trochę innych konstrukcji zasilanych innym napięciem.

W zasadzie całe porównanie nie miałoby większego sensu, bo wersję V2 mam pod 2S, wersją V1 latałem, kiedy przeznaczona była pod 3S jedynie, a jej następcą jest 120RS V2 pod 4S. W gruncie rzeczy jednak zmiany są jedynie wizualne, a kolejne wersje różnią się głównie użytymi silnikami.

To co mogę porównać to odczucia płynące z posiadania i latania obu wersjami i o tym kilka słów poniżej.

Toothpick czy nie toothpick?

Choć nigdzie jasno ta klasa nie została oficjalnie zdefiniowana i to pojęcie jest mocno umowne to iFlight 120RS w pierwszej i drugiej wersji zaliczony przez producenta jest właśnie do tej klasy dronów. Toothpick w teorii powinien być bardzo lekki i oferować przy tym sporą moc, a co za tym idzie znacznie dłuższy niż przeciętny czas lotu. Tak jednak nie jest. Przynajmniej ja ze swoim modelem miałem trochę inne doświadczenia.

Poprzednia wersja iFlight 120RS mogła być zasilana pakietami 3S, a do tego była o kilka gram lżejsza, co jak wiadomo ogromnie wpływało na to jak się nim lata. Nie był to demon prędkości, ale w porównaniu do testowanej tu wersji V2 dysponował znacznie większą mocą. Oczywiście porównując obie wersje zasilane różnymi napięciami można się spodziewać takiego wyniku, ale piszę tu o ogólnych odczuciach, które po zakupieniu 120RS w wersji 2S raczej nie napawały mnie radością.

W gruncie rzeczy latało mi się tym źle. Ciężki, powolny quad, który pomimo zastosowania zalecanej przez producenta baterii, wcale nie oferował ani długiego czasu lotu ani frajdy z tego płynącej. Jeżeli, ktoś dopiero uczy się latać quadami, albo ma mały ogródek za domem, gdzie nie potrzebuje zbyt dużej mocy, to mogę jeszcze zrozumieć taki zakup. Ja jednak osobom chcącym czerpać jak najwięcej z zabawy tymi małymi latającymi maszynami proponuję zakup czegoś mocniejszego.


 iFlight 120RS V2

wersja 2S lub wersja 4S


DronePromo